sobota, 16 stycznia 2016

Ciekawy przypadek B.B.

Jak ciężko coś napisać. Strasznie się spinam, wszystko jest na mus. Każdy zdanie, ba, każdy cholerny wyraz, który napiszę poddaję krytyce. I jest to krytyka negatywna. Po przeczytaniu swoich tekstów, od razu, prosto z mostu jestem z nich niezadowolony. Trzeba mi uwierzyć w siebie.
Trafiam czasem na fajne teksty. Ostatnio wpadłem na blog, gdzie znalazłem coś takiego:
Narysuję sytuację: jeden gość zabrał przez pomyłkę klucze do mieszkania. Przez to drugi koleś musiał jechać do tego pierwszego półtorej godziny metrem, żeby móc się dostać do mieszkania. I napisał:
Jechałem, przez całą drogę nie dając mu zapomnieć, że mam zasrany dzień przez jego lekkomyślność.
W kontekście całego tekstu było to naprawdę zabawne. Byłoby super, gdybym potrafił tak pisać. Zabawnie, wcale nie siląc się na bycie śmiesznym. Tak, by było to lekkie i niewymuszone. Będę pisał i pisał, jeśli mi się to całkiem nie znudzi. Ponoć im więcej piszesz, tym lepiej ci to idzie. Oby to była prawda i moje pseudo-pisarskie umiejętności się rozwiną. I uda mi się w końcu rozpostrzeć skrzydła w tej dziedzinie. Ludzie, gdy będą czytać moją książkę, zachłystywać się będą z zachwytu. Tak, tak, to wspaniała książka, będą mówić. Zaciekawią się na tyle, że aż sprawdzą kto jest autorem. Wpiszą moje nazwisko w wyszukiwarce, spodziewając się, że znajdą kolejne oszałamiające swą wspaniałością pozycje. Natrafią jednak jedynie na moje retuszowane zdjęcia, i zachwycą się mą powierzchownością. Młody, przystojny, a jaki zdolny, powiedzą.
Wszystko skończy się jednak smutno. Wkrótce zapomną o ładnej buzi, i co gorsza, o wspaniałej książce, którą wymęczyłem na przestrzeni czterech lat. Ja, wypalony, bez siły by dalej pisać, zostanę włożony w karty historii. Zapewne spotka się z moim piórem jeszcze kilka młodych, zbłąkanych osób, jednak i one zachwycą się, przetrawią, a potem wypróżnią. I w ten właśnie sposób przepadnę, nie znajdując szczęścia mimo spełnienia marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz