Jestem sobie w kinie i czekam na seans (zostało jeszcze jakieś 20 minut do rozpoczęcia). Idę do ubikacji, wielkiej potrzeby nie miałem, ale lepiej iść zawczasu, zamiast potem wychodzić w trakcie filmu.
Znalazłem toalety i stanąłem na rozdrożu, po prawej drzwi z trójkątem, po lewej - z kółkiem. Nigdy nie umiałem tego rozróżnić. Szybko wywnioskowałem, że trójkąt to pewnie kobieta w sukience, więc, wyciągając dalsze wnioski, kółko to toaleta męska. Niestety, myliłem się.

Szybko wszedłem do kabiny (ale i tak mnie pewnie zauważyła) i załatwiam sprawę. Sikaj, no, sikaj! poganiałem się w duchu. Kobieta tymczasem siedziała w innej kabinie.
Spieszyłem się jak tylko mogłem, żeby opuścić damską łazienkę zanim ona wyjdzie ze swojej kabiny. Zapinam rozporek, wypadam wprost do umywalki, ledwo przepłukałem ręce (nawet nie spojrzałem na mydło), drę papierowy ręcznik, ale oczywiście, jak na złość, nie chciał się rozwijać.
Wytarłem ręce, tak jak je umyłem, czyli byle jak i szybko wyszedłem z toalety.
Ale, jakby nie dość było żenady, w tym samym momencie z męskiej łazienki naprzeciw wyszedł chłopak, który spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
Nie zwracając na niego uwagi, ruszyłem szybko przed siebie, zbierając z podłogi resztki godności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz